"Nikt nie zobaczy łez przez wnętrze płynących i nikt nie usłyszy skargi z warg zaciśniętych głucho."
Wszystko wydawało się
obce. Jej sekretne miejsce, gdzie przychodziła zawsze, kiedy przez jakiś czas
nie chciała mieć styczności z innymi osobami, jej rodzina, a w zasadzie, to
tylko Mary, bo przecież tylko ją miała. Żadnych krewnych; babci, która, jak to
przystało na kochaną babcię, gotowałaby smaczne obiady, zadawała niezręczne
pytania razem z dziadkiem i oczekiwała bardzo rozwiniętych wypowiedzi,
opowiadała o ciężkich czasach, kiedy to nie było czasu, pieniędzy, a jej życie
chyliło się ku upadkowi, jednak jej wytrwałość nie pozwoliła jej na to.
Szalonej ciotki, która
opowiadałaby najlepsze historie z jej życia, broniła przed (tylko czasami)
wścibskimi dziadkami, była po prostu zaufaną osobą bez której nie wyobrażała
sobie żadnego spotkania rodzinnego, bez jej obecności bez jej śmiesznych,
możliwe, że czasami zmyślonych, historyjek, bez jej szczęśliwego uśmiechu i
mocno pozytywnej energii, którą zarażałaby całą rodzinę.
Ale przede wszystkim brakowało jej ojca,
męskiej ręki, która broniłaby ją przed jakimkolwiek złem, udzielała rad,
prowadziła niezręczne rozmowy, również się przy nich stresując, mężczyzny,
którego uważałaby za wzór do naśladowania, który przyjeżdżałby do nią po
lekcjach, zabierał na pizze, pytając się co w szkole, który byłby z niej dumny;
z osiągnięć w szkole, z jej postępów w życiu, z tego kim jest.
I niby z czego miałby być dumny? Z takiej ofiary losu, z
której wszyscy drwią i nie mają żadnego szacunku? Z osoby, która już dawno
została zniszczona przez wielu ludzi, ale i przez samą siebie? Brakuje w tym
sensu, nie sądzisz?
— Tak, masz rację. —
Westchnęła. — Nigdy nie będę wystarczająco dobra, dla nikogo.
Podniosła się z ziemi,
otrzepała ubrania i wyszła z zamkniętej dla innych przestrzeni. Skręciła w
prawo — w stronę drogi do domu. Zaczynało się już ściemniać, zupełnie straciła
poczucie czasu. Siedząc tam i myśląc nad wszystkim zagłębiała się coraz
bardziej, wyłączała się i nie zwracała uwagi na życie toczące się wokół niej. Każdy
czasem potrzebował częściowego odizolowania się od świata, bez względu na to
kim był.
Wsadziła dłonie do
kieszeni spodni, obserwowała otoczenie. Chciała się nacieszyć tym teraz,
ponieważ, nie wiadomo kiedy, będzie musiała opuścić to miejsce i wyjechać nie
wiadomo gdzie. Szczerze mówią, to nie przepadała za tą okolicą, jednak
sytuacja, w jakiej się znalazła, całkowicie zmieniła jej tok myślenia. Ta
sytuacja zmieniła wszystko, co od dawna próbowała poskładać w jednolite
kawałki. Bzdura, przecież czegoś, co już wcześniej
się rozpadło, nie da się ponownie pozbierać.
— Możesz się mylić —
wyszeptała.
Czy kiedykolwiek mówiąc o twoi marnym i beznadziejnym życiu,
myliłem się?
— Masz całkowitą rację —
przyznała, łamiącym głosem. Faktycznie — było beznadziejne i bez sensu i
całkowicie zniszczone. Ona była
całkowicie zniszczona…
Odetchnęła głęboko nim
weszła do środka domu. Dopiero teraz poczuła, jak bardzo zmarzła. Potarła
dłońmi ramiona, chcąc poczuć nieco ciepła. Poszła w stronę kuchni, myśląc, że w
pomieszczeniu nikogo nie będzie, że będzie mogła posiedzieć jeszcze trochę w
samotności. Myliła się…
— Myślałam, że pan już
poszedł — mruknęła, wcale nie przejmując się tym, że mogło być to niemiłe.
— Mary pojechała cię
szukać, a ja zostałem, bo wiedziałam, że w końcu wrócisz — odpowiedział
zupełnie nie na temat.
— Może pan zadzwonić do
niej i powiedzieć, że już jestem.
— A dlaczego ty tego nie
zrobisz?
— Nie mam ochoty
rozmawiać. — Spojrzała na mężczyznę. — Z kimkolwiek — dodała po chwili.
— A to pech, bo musimy
ze sobą pogadać. — Uśmiechnął się w dziwny sposób. — W końcu będziemy razem
mieszkać, przecież trzeba się jakoś poznać.
— Nie sądzę — przyznała.
— Zmień swoje
nastawienie, bo tym wszystko utrudniasz.
— Ja utrudniam? —
prychnęła. — To wy wszystko psujecie, zostawcie mnie, a ona niech wyjeżdża —
powiedziała w złości, choć wiedziała, że to za dużo. — Nie przejmujcie się,
mnie wszyscy zostawiają.
— Wiem, że to trudne i
ciężkie do zrozumienia tak młodemu człowiekowi, jak ty, ale nie ma innego
wyjścia.
— Zawsze jest inne wyjście
— warknęła.
To dlaczego wciąż stoisz w miejscu?
— Nie wiem —
powiedziała, kręcąc głową.
— Słucham?
I wtedy zdała sobie
sprawę, że powiedziała coś, co nie powinno wyjść z jej ust. Speszyła się nieco
i usiadła na krześle, zastanawiając się, co należało powiedzieć, by odwrócić
uwagę od tej wpadki.
— Właśnie miałam
zaproponować panu coś do picia, jednak wszystko pan popsuł — powiedziała
oskarżająco.
— Skoro tak, to poproszę
herbatę — odparł pewny siebie, na co brunetka uniosła brwi.
— D—dobrze. — Niepewność
w jej głosie było słychać na kilometr.
— Opowiesz mi coś o
sobie? — Usłyszała, gdy tylko odwróciła się, by przyrządzić napój.
— To chyba zbędne —
bąknęła.
— Nie chcę być dla
ciebie kimś obcym.
— Nie zastąpi mi pan
ojca, jeśli o to chodzi — przerwała szybko.
— Nawet tego nie
planowałem, uwierz mi. — Przyrzekł, choć dziewczyna nie za bardzo w to
uwierzyła. — Chciałem po prostu mieć z tobą lepsze relacje, więc, tak w ogóle i
mniej w ogóle, jestem Simon. — Uśmiechnął się, wyciągając dłoń w stronę nastolatki.
— To jest głupie, ale…
Diana. — Uścisnęła jego dłoń, unosząc lekko kąciki ust.
— To już dobry początek,
prawda?
— Być może. — Wzruszyła
ramionami.
— Wiem, że nie będziesz
potrafiła zaakceptować mnie od razu, ale warto spróbować.
— Tylko niech pan się
nie przeliczy.
— Przecież każdy
chciałby się znać z takim młodym, mądrym i przystojnym, nie oszukujmy się,
człowiekiem, jak ja. — Zachwalał.
— I do tego bardzo
skromnym — dodała. — No i siwym włosem. — Zachichotała pod nosem.
— Specjalnie go
pofarbowałem — prychnął.
— Tą resztę też, tak? —
Zadrwiła, zalewając kubki gorącą wodą.
— Za dużo farby mi się
wylało. — Wzruszył ramionami.
— Powiedzmy, że ci
wierzę. — Zachichotała.
— Przeszliśmy na ty, to
kolejny krok do porozumienia. — Ucieszył się.
— A ile będzie jeszcze
tych kroków? — spytała zaciekawiona.
— Mnóstwo, ale jeśli
wszystko pójdzie po mojej myśli, to efekt będzie zadowalający.
— Obyś się nie pomylił —
powiedziała, stawiając przed nim kubek z herbatą.
— Ja nigdy się nie mylę —
prychnął po raz kolejny.
— Mężczyzna idealny —
zakpiła, przewracając oczami.
— Musimy omówić jeszcze
kilka spraw, wiesz o tym, prawda?
— Na przykład?
— Twój pokój jest dość
istotnym elementem, twoja nauka również, jakieś dodatkowe zajęcia, jeśli
będziesz chciała, no i trzeba będzie ustalić trochę zasad.
— Zawsze byłam grzeczna,
ale…
Nagle do kuchni wpadła zrozpaczona
Mary. Rzuciła torbę w kąt, po czym usiadła obok Simona. Nie zauważyła jednak
Diany, która wpatrywała się w nią w milczeniu.
— Przeszukałam każdy
skrawek tego cholernego Londynu i nic. Simon, czy ja naprawdę jestem taką złą
matką? Nie chcę wyjeżdżać, ale gdy zrezygnuję będzie jeszcze gorzej. Ciężko w
tych czasach znaleźć dobrze płatną robotę. Cholera jasna. — Westchnęła.
— Nie jesteś wcale taka
zła — powiedziała cicho, uśmiechając się pod nosem.
Kobieta podniosła wzrok,
po czym wstała z miejsca i podeszła do córki. Położyła dłonie na jej ramionach,
uśmiechnęła się szeroko, a w jej oczach zabłyszczały łzy. Pociągnęła nosem,
przyciągając córkę do silnego i pełnego uczuć uścisku.
— Naprawdę cię
przepraszam, skarbie. Porozmawiam jeszcze z szefem, może da się to jeszcze odkręcić
i zostanę. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, byśmy były jak najdłużej razem —
wyszeptała.
— W porządku, jest
naprawdę w porządku. Postaram się coś zmienić, obiecuję.
— Nie musisz nic
zmieniać, kochanie. Bądź sobą, to wystarczy. — Uśmiechnęła się. — Simon, jeśli
to wszystko, to czy mógłbyś już sobie pójść? Chcę spędzić jeszcze trochę czasu
sam na sam z moją córeczką — powiedziała, obejmując dziewczynę.
Mężczyzna naburmuszył
się lekko, jednak posłusznie opuścił mieszkanie, a brunetka zaśmiała się z bezpośredniości
matki. Była taka nieprzewidywalna i szalona. To chyba najbardziej imponowało
Dianie.
— To co? Może jakiś film?
Zrobię pop corn i coś do picia, a ty możesz wybrać, co będziemy oglądać.
Dziewczyna skinęła
głową, po czym udała się do salonu. Rozsiadła się wygodnie na kanapie,
szperając w szufladzie z filmami. Mary od dobrych dwudziestu lat kolekcjonowała
je wszystkie, by potem oglądać je razem z Dianą. Brunetka lubiła te wieczory,
kiedy wspólnie zasiadały przed telewizorem z mnóstwem pop cornu i innej
niezdrowej żywności, po prostu oglądały czasami wymieniając się opiniami na
temat filmu.
Gdy w końcu wyjedzie
zostaną jej tylko zdjęcia i wspomnienia. To takie niesprawiedliwe. Przecież na
tym świecie została jej tylko Mary, tylko ona była jej oparciem, podporą w
trudnych chwilach. Tylko ona była w stanie jej wystarczająco pomóc. Tylko z nią
miała tak dobry kontakt, którego nie chciała za nic utracić. To byłoby dla niej
zbyt ciężkie do przeżycia.
Mary każdą wolną chwile
przeznaczała na Dianę. Dziewczyna pamiętała, jak wracała ze szkoły, jak bardzo
okropnie się wtedy czuła, wtedy miała ochotę zrobić coś, co zakończyłoby jej męczarnię, jednak potem napotykała
przepełnione troską spojrzenie i wszystko, o czym myślała wcześniej, wymazywała
z głowy. Nie potrafiłaby jej opuścić.
Cóż, to bardzo dziwny przypadek. Ona wyjeżdża, zostawia cię,
bo, najzwyczajniej w świecie, ma cię już dosyć. Czekałem na to już bardzo
długo, aż w końcu wyszło na moje. Nie powinnaś we mnie wątpić, nigdy. Pamiętaj,
że zawsze wychodzi to na twoją niekorzyść, a ja zawsze się cieszę i będę
cieszyć.
Czeeść! Niestety, wpadłam tylko na chwilę, by wstawić rozdział. Lecę odrabiać lekcje, bo mam ich trochę i kartkówkę z chemii niedługo. Kto chciałby już wakacje? :c Trzymajcie się kochani! Do zobaczenia za tydzień :**
Kartkówki z chemii… Dobrze, że mam to już za sobą. ;p Powodzenia w nauce!
OdpowiedzUsuńCóż, niewiele mam dziś do napisania. Lubię Simona. Jest świetny. Wierzę, że Diana nawiąże z nim dobre relację. Mam wrażenie, że będzie jedną z tych osób, na których wsparcie będzie mogła liczyć, gdy wszyscy inni ją zawiodą. Nie mylę się?