19.11.2015

Rozdział 14



"Jesteśmy skażeni, w środku wyszywani na smutno."

Świat zawirował, wszystko było, jak za mgłą. Jej oczy były zamknięte, nie ruszała się, czuła tylko przerażające zimno. Chciała jak najszybciej się stąd wydostać, jednak nie mogła. Ciało odmawiało posłuszeństwa, łzy płynęły po jej policzkach. Czuła się obco, jakby nie powinna tutaj być, jakby miała zaraz zniknąć. Tak też się stało…
Otworzyła oczy, odzyskując czucie w całym ciele. Odetchnęła z ulgą, podnosząc się z brudnej i zakurzonej podłogi. Rozejrzała się po korytarzu, w którym się znajdowała. Wydawał się w ogóle nie mieć nie końca. Szare ściany, w niektórych miejscach były pozdzierane. Po obu stronach znajdowały się potężne drzwi, ciągnące się w nieskończoność. Na każdych z nich był jakiś krótki napis, którego Diana nie była w stanie zauważyć, ponieważ była za daleko. Drewniana i stara podłoga skrzypiała za każdym jej krokiem.
Kiedy dotarła do pierwszy drzwi po prawej stronie, oderwała kartkę, czując narastającą w niej ciekawość.

Nadzieja.

Zmarszczyła brwi w zamyśleniu, zastanawiając się nad innym wyjaśnieniem tego słowa. Nie wydawało jej się to normalne. Pociągnęła za klamkę, jednak te nie ustąpiły. Szarpała się jeszcze przez chwilę, aż w końcu zrezygnowała. To nie miało sensu.
Odwróciła się do kolejnych drzwi, które były lekko uchylone. Próbowała je otworzyć do końca, jednak te ani drgnęły. Westchnęła ze znużeniem i zerwała kolejny napis.

Wolność.

O co w tym wszystkim chodzi?
Wyrzuciła kartkę, po czym podeszła do następnych drzwi. Bijące od nich światło bardzo drażniło jej oczy. Tym razem futryna  była otwarte, jednak gdy dziewczyna chciała wejść do środka, jakaś niewidzialna bariera blokowała jej przejście. Na ziemi leżała czarna wycieraczka z kolcami, z których utworzono kolejny napis.

Szczęście.

Brunetka zaczęła szybciej oddychać, nie wiedząc, co ma zrobić. Stała przed tym wejściem jeszcze przez długi czas. Chciała się tam dostać, ale nie wiedziała jak. To był jej odwieczny problem.
Po lewej stronie nie było drzwi. Na ścianie namalowano czerwonym kolorem kolejne słowo. To wszystko robiło się coraz dziwniejsze, ale Diana brnęła w to dalej. Nie zatrzymała się.

Wątpliwości.

Stanęła przed ciemnym pokojem. Jedynie mała świeczka w rogu pokoju dawała światło. Zrobiła krok do przodu i była już w środku. Nie mogła się jednak ruszyć. W pewnej chwili jakaś nieznana siła pchnęła ją do tyłu, przez co uderzyła w ścianę naprzeciwko. Czuła, jak ciemnoczerwona ciecz, spływa z rozcięcia na czole. Wzięła tylko głęboki oddech, po czym wstała z podłogi. Szła dalej.
Zauważyła kolejne drzwi, tym razem były podzielone na dwie części. Góra była całkowicie wyrwana z nawiasów, przez upadła na ziemię, tuż pod nogami Diany. Na nich zobaczyła kolejny, niezbyt wyraźny tekst.

Zaufanie.

Pchnęła dolną część, jednak ta nie ustąpiła. Przełożyła jedną nogę na drugą stronę i to samo zrobiła z drugą. Naprzeciwko niej pod ścianą leżała skulona postać. Nie było widać jej twarzy, ponieważ schyliła głowę. Bujała się lekko w przód i w tył, nie zauważając przy tym dziewczyny.
— Coś się stało? — zaczęła, myśląc nad tym, co powiedzieć. — Mogę ci jakoś pomóc? Cokolwiek?
Postać wstała, wciąż nie podnosząc głowy. Podeszła do brunetki, przez co ta cofała się. Kiedy natrafiła na ścianę, wstrzymała oddech. Istota była coraz bliżej, coraz szybciej stawiała kroki. Diana zerknęła w stronę drzwi i pod wpływem impulsu, wyskoczyła przez górną część. Spojrzała z przerażeniem w tamtą stronę. Kaptur został opuszczony, a postać nie odrywała od niej wzroku. Nie ruszała się.
Podniosła z się z podłogi, czując, jak przez całe jej ciało przechodzą dreszcze. Oddychała szybko i nierównomiernie. Bała się, najzwyczajniej w świecie się bała. To wszystko było takie nierealne, nieprawdziwe i cholernie pokręcone. Jedyne, co chciała w tej chwili zrobić, to wydostać się stąd jak najszybciej.
Zaczęła biec. Minęła już niezliczoną ilość drzwi, w których widziała kolejne, ciemne postacie. Próbowała wmówić sobie, że to tylko jej chora wyobraźnia, że zaraz to wszystko się skończy, jednak korytarz wydawał się nie mieć końca. Z jej oczu płynęły potoki łez, czuła, że już dalej nie da rady, że to czas na poddanie się. Była bezsilna wobec wszystkiego.

Komplikacje.

Zatrzymała się na chwilę, by zaczerpnąć oddechu. Z żelaznej bramy wystawały dłonie, próbujące wciągnąć ją do środka. Słyszała żałosne jęki, słyszała, jak wołają jej imię. Nagle zrobiło jej się słabo. Oparła się o ścianę, oddychając ciężko.
— Nie dam rady — wyszeptała
W pewnym momencie brama zaczęła się otwierać. Diana patrzyła na to z przerażeniem. Ze środka zaczęły wydostawać sie następne ciemne istoty. Ruszyła do biegu. Nie pozwoli im jej zabić. Z każdym stawianym krokiem, stawała się coraz słabsza, powoli zwalniała. Korytarz jeszcze się kończył, więc jedyne, co mogło ją uratować albo zabić w bardziej okrutniejszy sposób, było wejście do któregoś z pokoi. Czy zdobędzie się na odwagę?
Ciemność zbliżała się coraz bliżej. Teraz albo nigdy. Skręciła gwałtownie w prawo i wpadła do jakiegoś pomieszczenia. Upadła na podłogę, czując paraliżujący ból w stopie. Syknęła głośno, próbując go jakoś ujarzmić. Rozejrzała się wokół, szukając czegoś, co pomogłoby w ustabilizowaniu jej nogi. Błądziła dłonią pod ziemi, próbując cokolwiek znaleźć.
W pewnej chwili dotknęła czegoś ostrego. Czuła rozcięcie na wewnętrznej stronie dłoni. Krew płynęła potokami. Jak z takiej mały rany może wypłynąć tyle tego cholerstwa? Otaczała ją ciemnoczerwona kałuża. Nie mogła się ruszyć. Rozglądała się na wszystkie strony, aż w końcu oparła się o ścianę, czując ból w klatce piersiowej.
Uniosła głowę, widząc kogoś nad sobą. Próbowała się wyrwać, jednak postać trzymała ją w żelaznym uścisku. W dłoni trzymała nóż, który wbiła w jej ramię, a kolejny w brzuch.  Powtórzyła tą czynność kilka razy, dopóki nie była pewna, że dziewczyna nie żyje. To koniec.
Istota zamoczyła palec w krwi dziewczyny, przyglądając się jej. Popchnęła dziewczynę, po czym dodała kolejny nóż. Wstała z ziemi,  uśmiechając się pod nosem. Spojrzała na ściany i podłogę. Wszystko tworzyło jedną całość. Rzuciła zakrwawione ostrze na ziemię i wyszła z pomieszczenia.
Na brudnej podłodze formował się krótki, ale bardzo istotny napis. Ściany również zaczęły pokrywać się tym tekstem. Wszystko było, jak z jakiegoś głupiego horroru.

Porażka.

Diana nie mogła już tego zobaczyć.


Obudziła się. Była zalana potem, ciężko oddychała, a świat wirował, przez co zebrało jej się na wymioty. To był tylko zły sen — próbowała sobie wmówić,  jednak  było  to  zbyt  realistyczne,  by  można  nazwać  to zmyślonym.
Nagle wszystko wydawało się nie mieć sensu. Miała ochotę wrócić natychmiast do swojego prawdziwego domu, zamknąć się na wszystkie możliwe zamki i nigdy stamtąd nie wychodzić. Znaleźć się gdzieś, gdzie nikt by jej nie znalazł, nie patrzył na nią, nie obrażał. Gdzieś, gdzie poczułaby się wolna.

Wstała z łóżka i momentalnie się przeraziła. Drzwi po jej lewej stronie były łudząco podobne do tych z jej chorego snu. Stawiał krótkie i wolne kroki, by dać sobie jeszcze czas na ochłonięcie. Chwyciła za klamkę, przygotowując się na atak, jednak nic takiego nie nastąpiło.
Otworzyła, nieświadomie zamknięte, oczy. To była zwykła łazienka. Weszła do środka, oparła się o kafelki, myśląc nad tym, jaką wielką była idiotką. To tylko prysznic, to tylko umywalka, to tylko toaleta. To tylko cholerna łazienka.
Zamknęła drzwi na klucz, po czym zrzuciła z siebie ubrania i weszła pod prysznic. Zimna woda z pewnością dobrze jej zrobi. Oczyści umysł i doda trochę energii. Jej ciało wciąż było przerażająco blade, a ona przerażająco słaba. Być może pobyt w tym domu jej źle służył. Być może powinna się stąd wyprowadzić. Być może.
Po dłuższym czasie, wyszła spod prysznica. Owinęła się ręcznikiem i wyszła z łazienki. Odnalazła walizkę i wyjęła z niej kilka rzeczy, w które po chwili się przebrała. Dopiero teraz miała czas na obejrzenie całego pokoju. Pierwsze wrażenie – był wielki.
Pokój Diany w jej prawdziwym domu był co najmniej dwa razy mniejszy. Szczerze mówiąc, trochę przeszkadzała jej wielkość tej sypialni. Przyzwyczaiła się do przytulnego pokoju, pełnego pamiątek i jakiś głupich figurek. Tu wszystko było nowoczesne, trochę nie wpadało w jej styl, jednak nie powinna narzekać, prawda? Powinna dziękować Simonowi za przyjęcie jej do swojego domu i urządzenie takiego pokoju. Była mu wdzięczna, ale czuła się tutaj bardzo nieswojo. Nie pasowała do tego.
Łóżko było równie duże. Drewno, z którego było zrobione, wpadało w kolor biały, nieco beżowy. Nad nim unosił się stelaż, zapewne do baldachimu. Miała nadzieję, że nie powieszą jej tego badziewia. To nie było dla niej. Pod materacem znajdowało się kilka małych półek, zapełnionych jakimiś książkami. Na ścianie również wisiały cztery szafeczki, na których było kilka ramek ze zdjęciami. Zapewne kilka pudeł zostało już wypakowanych przez któregoś z domowników.
Po prawej stronie od łóżka, było wielkie okno zasłonięte beżową roletą. Zamiast parapetu było coś bardziej w jej guście. Sofa pod kolor łóżka była, zasypana poduszkami w różne, fantazyjne wzory. Prawdę mówiąc bardzo jej się to spodobało. Zawsze chciała mieć takie siedzisko pod oknem. Poszła w tamtą stronę i rozłożyła się wygodnie, dalej studiując pokój.
Wielka szafa, komoda obok, na której stały jej ulubione kwiaty, w całkiem niebrzydkim wazonie. Lustro było przytwierdzone do ściany, ozdobione złotymi ornamentami. Mimo że, wyglądało to trochę sztucznie, to pasowało do całego wystroju.

— Diana? — Usłyszała pukanie do drzwi.

2 komentarze :

  1. "Tym razem futryna była otwarte, jednak gdy dziewczyna chciała wejść do środka, jakaś niewidzialna bariera blokowała jej przejście." - Część zdania przed przecinkiem - przeczytaj je jeszcze raz, dobrze? Nie masz wrażenia, że coś jest tam nie tak jak być powinno? :)

    "Stanęła przed ciemnym pokojem. Jedynie mała świeczka w rogu pokoju dawała światło. Zrobiła krok do przodu i była już w środku. Nie mogła się jednak ruszyć. W pewnej chwili jakaś nieznana siła pchnęła ją do tyłu, przez co uderzyła w ścianę naprzeciwko." - Tutaj ja mogę czegoś nie rozumieć. Bywa, że moja logika nie wiąże się z logiką autora. Wyjaśnij mi jedno. Stała przed pokojem, czyli rozumiem, że stała przed wejściem, tak? Potem zrobiła krok w przód i była wewnątrz tego pomieszczenia. Nie mogła się ruszyć. Rozumiem, że weszła i znieruchomiała. Ani jednego ruchu. Jeśli owa "siła" pchnęła ją do tyłu to jakim cudem wpadła na ścianę naprzeciwko, a nie wypadła przez otwór przez który weszła? Mogę źle rozumować, więc musisz mi to koniecznie wytłumaczyć. Poza tym powtórzenie w dwóch pierwszych zdaniach słowa "pokój".

    "Czuła, jak ciemnoczerwona ciecz, spływa z rozcięcia na czole." - Ominęłabym przecinek po słowie ciecz. Nie powinno go tam być.

    "Góra była całkowicie wyrwana z nawiasów, przez upadła na ziemię, tuż pod nogami Diany." - Mam wrażenie, że zgubiłaś jakiś wyraz...

    "Przełożyła jedną nogę na drugą stronę i to samo zrobiła z drugą." - Powtórzenie.

    Koszmar... Realistyczne i bardzo straszne. Masz Ty talent do opisywania takich rzeczy! Muszę się jednak przyczepić do krótkości rozdziału i braku bardziej znaczącej akcji.

    Ale pokój ma ładny, przyznaję. Sama taki chciałabym mieć!

    Muszę Ci się pochwalić, że ostatnio spodobała mi się piosenka One Direction i od tego momentu rozpoznaję chłopaków. Wiem kto jest kim. Pomoże mi to w wyobrażeniu sobie Twoich bohaterów.

    Trzymaj się ciepło! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko ten koszmar był okropny :/ mam nadzieję że u niej wszystko się ułoży i muszę powiedzieć że nie lubię tutaj Zayna :/ czekam na kolejny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń

Słoneczko, zostaw coś po sobie ☀

Hope Land of Grafic